Każdy by chciał, żeby przyszedł ktoś nowy, pstryknął palcami i magicznie wszystko naprawił i udoskonalił. Ja też bym tak chciał. Niestety, to nierealne.
Dlatego widząc powolnie postępujące zmiany, staram się zrozumieć przyczyny, a nie bębnić w sam fakt powolności. Pracując na etacie, mając rodzinę, sam się nieraz borykam z problemem odkładania tematów na przysłowiową półkę. I wcale się nie dziwię, jeśli dla każdego członka ZG, obowiązki zawodowe czy chory dzieciak są ważniejsze niż rozwiązanie na już jakiegoś "medialnego" tematu czy odpowiedzenie na pytanie rzucone na forum. Władze "emeryckie" może by miały większe moce przerobowe, choć wszyscy znajomi emeryci mi mówią, że to nieprawda
Nikomu nie zabraniam pytać, jednak moim zdaniem przed skrobnięciem postu na forum warto się zastanowić nad jego faktycznym efektem. Czy wiercenie dziury w brzuchu i oczekiwanie odpowiedzi na już (która może być skutecznie zakopana przez poprzednie kadencje) przyśpieszy, czy jednak spowolni przemiany? Może zamiast tego lepiej podsunąć jakiś pomysł, coś doradzić?
Ktoś może skomentować, że skoro nie ma się czasu to się nie bierze za rządzenie. Jak słyszeliśmy na nagraniu, zagłębienie się w kaniony po poprzednich kadencjach zaskoczyło samych członków nowego ZG. Podejrzewam, że nie byliby tacy chętni do kandydowania, gdyby wiedzieli to, co wiedzą teraz. Tym bardziej się szacunek należy, że nie mamy już zwołanych wyborów nadzwyczajnych.
Może jestem "młody" i naiwny, nie mam kontaktów "w środowisku", nie znam układów i układzików, i interesików. Ale staram się mieć otwartą głowę na każde działanie i nie ulegać uprzedzeniom. Mój kredyt zaufania nie wygasł. I prędzej wygaśnie przez zrobienie czegoś w sposób sprzeczny z moją wizją PZK, niż przez opóźnienia w realizacji zaplanowanych zadań. A jak coś mi się nie będzie podobało, to nie będę miał oporów, żeby to skrytykować. Łatwo kogoś popchnąć do wykonania misji. Trudniej samemu wziąć odpowiedzialność. A najtrudniej to dogodzić każdemu.
Jak się chce kogoś zmotywować do lepszego działania, to chwalimy publicznie, a krytykujemy prywatnie. Inaczej efekt będzie żaden, a chyba właśnie o efekty nam wszystkim chodzi, a nie o publiczny pręgierz? Ataki personalne a'la canis, że ktoś jest taki czy siaki, bo kiedyś coś tam nie dowiózł, czy się nie dogadaliśmy, uważam za zwykłe chamstwo. Nie chcesz, nie współpracuj, daj szansę innym się przekonać.
Jak to mawiają azjaci, skoro taka władza rządzi, to jest to najlepsza z możliwych władz, bo inaczej by nie doszła do władzy i by nie rządziła. Ten sposób myślenia jest abstrakcyjny dla europejskich demokracji, ale czy tak daleki do prawdy?
Zawsze w następnych wyborach możemy sobie władzę zmienić.
Pozdrawiam,
Paweł
Dlatego widząc powolnie postępujące zmiany, staram się zrozumieć przyczyny, a nie bębnić w sam fakt powolności. Pracując na etacie, mając rodzinę, sam się nieraz borykam z problemem odkładania tematów na przysłowiową półkę. I wcale się nie dziwię, jeśli dla każdego członka ZG, obowiązki zawodowe czy chory dzieciak są ważniejsze niż rozwiązanie na już jakiegoś "medialnego" tematu czy odpowiedzenie na pytanie rzucone na forum. Władze "emeryckie" może by miały większe moce przerobowe, choć wszyscy znajomi emeryci mi mówią, że to nieprawda
Nikomu nie zabraniam pytać, jednak moim zdaniem przed skrobnięciem postu na forum warto się zastanowić nad jego faktycznym efektem. Czy wiercenie dziury w brzuchu i oczekiwanie odpowiedzi na już (która może być skutecznie zakopana przez poprzednie kadencje) przyśpieszy, czy jednak spowolni przemiany? Może zamiast tego lepiej podsunąć jakiś pomysł, coś doradzić?
Ktoś może skomentować, że skoro nie ma się czasu to się nie bierze za rządzenie. Jak słyszeliśmy na nagraniu, zagłębienie się w kaniony po poprzednich kadencjach zaskoczyło samych członków nowego ZG. Podejrzewam, że nie byliby tacy chętni do kandydowania, gdyby wiedzieli to, co wiedzą teraz. Tym bardziej się szacunek należy, że nie mamy już zwołanych wyborów nadzwyczajnych.
Może jestem "młody" i naiwny, nie mam kontaktów "w środowisku", nie znam układów i układzików, i interesików. Ale staram się mieć otwartą głowę na każde działanie i nie ulegać uprzedzeniom. Mój kredyt zaufania nie wygasł. I prędzej wygaśnie przez zrobienie czegoś w sposób sprzeczny z moją wizją PZK, niż przez opóźnienia w realizacji zaplanowanych zadań. A jak coś mi się nie będzie podobało, to nie będę miał oporów, żeby to skrytykować. Łatwo kogoś popchnąć do wykonania misji. Trudniej samemu wziąć odpowiedzialność. A najtrudniej to dogodzić każdemu.
Jak się chce kogoś zmotywować do lepszego działania, to chwalimy publicznie, a krytykujemy prywatnie. Inaczej efekt będzie żaden, a chyba właśnie o efekty nam wszystkim chodzi, a nie o publiczny pręgierz? Ataki personalne a'la canis, że ktoś jest taki czy siaki, bo kiedyś coś tam nie dowiózł, czy się nie dogadaliśmy, uważam za zwykłe chamstwo. Nie chcesz, nie współpracuj, daj szansę innym się przekonać.
Jak to mawiają azjaci, skoro taka władza rządzi, to jest to najlepsza z możliwych władz, bo inaczej by nie doszła do władzy i by nie rządziła. Ten sposób myślenia jest abstrakcyjny dla europejskich demokracji, ale czy tak daleki do prawdy?
Zawsze w następnych wyborach możemy sobie władzę zmienić.
Pozdrawiam,
Paweł