- HF1D pisze:
Przeczytałem dokładnie 3 strony niby-dyskusji
Na głowny plan wybijaja się dwa wątki
1) nieprofesjonalne wykonanie prezentacji - temat za chwilę rozwinę
2) Mnóstwo wycieczek osobistych pod kątem Witka SP5UHW
Brakuje mi czegoś nadrzędnego. Stwierdzeń "Witek, a może warto by na przyszłych spotkaniach poruszyć taki i taki temat?"
Punkt 2 jest stary jak to forum i zgodny z chrześcijańską miłością bliźniego "On chce coś zrobić? Mnie się nie chce to mu dop...., żeby się nie wychylał". Nie chce mi się wymieniać znaków.
Z tego wyłania się wątek poboczny służacy realizacji tego co napisałem powyżej czyli "SP5UHW chce zniszczyć PZK". Proponuję przejrzeć na oczy, kto rzeczywiście niszczy PZK.
Koledzy gdy już zabraknie wam pomysłów to proponuję, abyście sięgnęli po sprawdzone, że SP5UHW to na pewno wegetarianin i cyklista, chodzący w futrze i opłacany przez wrogów PZK.
I w ogóle to gorszy sort krótkofalowca i Polaka.
Wróćmy do punktu 1
Szymon,
od dłuższego czasu czytam Twoje posty uważnie. Nie zawsze się z nimi zgadzam, ale nie o to chodzi.
Jawisz się jako człowiek myślący, chociaż z pewnym zamiłowaniem do ideologii anarchistycznej.
Wydaje mi się, że jako człowiek związany z nazwijmy to techniczną stroną wykorzystywania komputerów (oczywiście mogę sie mylić) za bardzo uległeś korporacyjnej manierze w której forma prezentacji jest ważniejsza od treści.
W korporacjach slogan "1 obrazek wart więcej niż 1000 słów" doprowadzono czesto do absurdu.
Chodzi o to, że niektóre prezentacje zawierają super stronę graficzną i zero treści.
Najczęściej słabsi pracownicy chcąc być zauważonymi tworzą piękne prezentacje zawierające mnóstwo niczego.
Reguła, że prezentacja powinna być krótka, aby nie znużyć drugiej strony już dawno została zapomniana.
Pracowałem przez pewien czas w dużej międzynarodowej firmie i widziałem na co zwraca się uwagę.
Obecnie jestem urzędnikiem i patrzę na sprawę z drugiej strony biurka.
Mniej więcej raz na dwa tygodnie jako kordynator, muszę zaprezentować jakiś projekt, omówić jego zaawansowanie i dalsze postępowanie.
Nikogo nie interesują ładne szlaczki. Tak naprawdę prezentacja jest dla mnie formą kartki, na której mam spisane to co uważam za najważniejsze.
W moim przypadku, najczęściej muszę dorzucić mapę terenu którego projekt dotyczy. Trzecim slajdem jest kalendarium pokazujące co kiedy w projekcie zostało zrobione (jakie dokumenty wydano) i co jest jeszcze do zrobienia.
W 99% przypadków robię to na białym tle czarną wyraźną czcionką.
Loga poza ogólnie obowiązującym mnie schematem "floating garden" nikogo nie obchodza.
Zazwyczaj mam maksimum 2 dni na przygotowanie.
I jest to tak, że zawsze wykorzystuje się starą prezentację dopisując tylko nowe punkty.
Jeżeli mam czas po wypełnieniu części merytorycznej, dopiero wtedy staram się zająć detalami. Zawsze jednak zachowuję wersję podstawową, żeby nie obudzić się z ręką w nocniku.
Projekty prezentacji marketingowych na potrzeby konkursów o przyznanie dofinasowania to zupełnie inna parafia i to tam jest miejsce na stroszenie piórek i pokazywanie kolorystyki. Ale od tego są ludzie na zupełnie innym poziomie wynagradzania.
To jest sfera gdzie jedni biora kasę za przygotowanie kolorowych niby merytorycznych prezentacji, a drudzy biorą kasę za oglądanie tych bzdetów i udawanie, że im się podobaja i rozumieją o co chodzi.
Obejrzałem dokładnie to co Szymon poddał druzgocącej krytyce.
Problem w tym, że to co przedstawił Witek nie powinno nazywać się prezentacją.
Kilka osób bardzo ładnie to zdefiniowało, że jest to nieco poszerzona agenda spotkania.
Zbiór haseł, a dopiero prelegent pokazuje czy jest przygotowany do rozmowy poprzez odpowiednie rozwinięcie.
Patrząc od strony merytorycznej, zabrakło mi tam jednego dwóch slajdów mówiących, dlaczego aktualne rozwiązania nie są dobre.
Błędy językowe? No cóż. Nie powinno ich być, ale niestety zdarzają się.
Problem polega na tym, że autor stara się coś zrobić i zdarza mu się błąd ortograficzny, natomiast krytykujący takich błędów niby nie popełniają bo nie robią nic.
Nie do końca jest prawdą. Proponuję aby koledzy przeczytali swoje posty. Niektóre błędy są wręcz kompromitujące.
Zanim chwycicie za kamień, zróbcie rachunek czy na pewno jesteście bez grzechu.
Określenia "mapa drogowa" osobiście bym nie użył, ale okazuje się, że Witek doskonale zna urzędników.
Na wszystkich szczeblach hasło to przyjęło się i chociaż większość nie ma pojęcia o co chodzi to w urzędach jest powszechnie używane.
Ze swojej strony deklaruję Witkowi wszelką pomoc w ewentualnym przejrzeniu i drobnej korekcie przygotowanego materiału przed pokazem publicznym oraz propozycje merytoryczne.
Jeżeli nawet z czymś sie nie zgodze to nie zrobię tego na forum, bo nie zależy mi na punktowaniu u SP8MRD czy jemu podobnych (z całym szacunkiem dla Piotra SP8MRD i innych).
Zamiast wyciągania czy OPOR czy coś innego, widzę człowieka, który chodził, chodził, wsadzał paluchy między drzwi i wreszcie spowodował, ze te drzwi dla krótkofalowców uchyliły się.
Mamy szansę stać się partnerami dla Ustawodawcy czy organów władzy wykonawczej.
Niektórym jednak to przeszkadza bo ich idol "PZK to ja" przez wiele lat tego nie zrobił.
Dlatego teraz próbują wszystko zdezawuować.
Nie rozumiem używanego przez niektórych określenie "władzy wyższej", pochodzącego chyba jeszcze z czasów feudalnych.
Byliśmy petentami, dają nam szanse na bycie partnerami.
Skorzystajmy z niej, zamiast stawiać się w roli chłopa pańszczyźnianego który z czapką w ręku patrzy w ziemię bojąc się wszechmocnego czynownika.
Dla uniknięcia nieporozumień.
Szymona vel Canis dotyczy tylko część dotycząca korporacyjnego spojrzenia na tworzenie i zawartość prezentacji.
Takie niby kazanie na niedzielę.